Maszynista stanął przed sądem
Opublikowano: 04-03-2014
Przed piotrkowskim sądem dziś rozpoczął się proces Tomasza G., maszynisty pociągu, który w sierpniu 2011 roku wykoleił się w miejscowości Baby pod Piotrkowem. Na miejscu zginęła jedna osoba, kolejna zmarła kilka tygodni później w szpitalu. W sumie w katastrofie kolejowej poszkodowanych zostało 162 pasażerów. Maszyniście grozi kara 8 lat pozbawienia wolności.
Maszynista feralnego pociągu - 44-letni Tomasz G. w sądzie pojawił się w towarzystwie swojej żony a także kolejarzy. Podczas rozprawy nie zastrzegł swojego wizerunku, obrona przystała jedynie na wniosek prokuratury o wyłączeniu jawności przesłuchania świadków. Maszynista nie przyznaje się do winy. Niemal z kamienną twarzą wysłuchał trwającego ponad 50 minut odczytywania aktu oskarżenia.
Prokuratura oskarża maszynistę o nieumyślne spowodowanie katastrofy w ruchu kolejowym. Tomasz G. zarzuca się niedostatecznie obserwował wskazania semaforów oraz przekroczenie prędkości. W miejscu, gdzie dozwolona jest prędkość do 40 km na godzinę, pociąg jechał 113 km/h. Jak podkreśla prokuratura, w ten sposób maszynista sprowadził zagrożenie życia i zdrowia przewożonych 250 pasażerów.
Maszynista jest też oskarżony o nieumyślne spowodowanie strat w wysokości 635 tysięcy złotych na szkodę PKP Intercity oraz ponad miliona złotych na szkodę PKP PLK. Dziś toczącej się sprawy nie chciał komentować przed kamerą. Słowa z zeznań jakie złożył tuż po katastrofie w których stwierdził "że nie zauważył semaforów" uznawane są przez obronę za wypowiedziane w szoku. Natomiast linia obrony to podważenie opinii biegłych z zakresu kolejnictwa na którą powołuje się prokuratura.
O niewinności Tomasz G. przekonani są maszyniści ze związku zawodowego maszynistów. Od momentu katastrofy nie zmienili zdania - murem stoją za swoim kolegą a za przyczynę zdarzenia uznają (podobnie jak obrona) niesprawność urządzeń na kolei.
W sierpniu 2011 roku rozpędzona lokomotywa prowadzona przez Tomasza G. wypadła z torów i uderzyła w nasyp. W wyniku zderzenia kolejne wagony przewróciły się. W katastrofie życie straciły dwie osoby: 52 letni mężczyzna i 63 letnia kobieta, obrażenia odniosły 162 osoby. Po dwóch latach od katastrofy zeznający dziś w sprawie poszkodowani nie szukają winnych katastrofy.
- Ja nie chce tego oceniać dlatego, że mi to żadnej satysfakcji nie sprawi - mówił Sebastian Baryś, syn zmarłego w wyniku katastrofy mężczyzny.
Maszyniście grozi do 8 lat więzienia. Kolejne rozprawy zaplanowano na 7, 13 i 21 marca.