Raport z wypadku
Opublikowano: 01-05-2017
Wracamy do mglistego poranka z 8 listopada 2016 roku kiedy to 31-letni Mariusz mieszkaniec Rozprzy w powiecie piotrkowskim ginie w Piotrkowie w tkacie podróży do pracy na przejeździe kolejowym przy ulicy Moryca. Czy śledczy zbliżają się do wyjaśnienia przyczyn tragedii? Ważnym dokumentem w sprawie ma być właśnie opublikowany raport Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych przy Ministerstwie Transportu.
Tuż po zderzeniu nissana sunny z pociągiem do którego doszło na przejeździe kolejowym przy Morycy prokuratury oraz śledczy nie wiele mówili o przyczynach i przebiegu zdarzenia. Jego szczegóły znajdujemy w ponad 90 stronicowym raporcie komisji badania wypadków kolejowych. 31-latek wjechał na przejazd kolejowego, gdy rogatki były otwarte. Mężczyzna nie miał najmniejszych szans na reakcję - w sekundę pociąg zbliżał się do niego na odległość ponad 30 metrów. To zdjęcie z raportu pokazujące sytuacje na przejeździe na pół sekundy przed uderzeniem. Ale raport nie tylko opisuje wypadek, ale przede wszystkim wskazuje szereg przyczyn tego zdarzenia. Pierwszą z nich jest zachowanie się dróżnika, który dotąd jako jedyny usłyszał prokuratorskie zarzuty.
W raporcie czytamy. Przyczyną pierwotną było zbyt późne rozpoczęcie zamykania rogatek przez dróżnika przejazdowego (...), o którym dróżnik był zawiadomiony i odnotował to w Dzienniku pracy dróżnika przejazdowego – R49".
Dróżnik pełniący obowiązku na przejeździe w momencie wypadku nie przyznawał się do winy - tyko częściowo. W opisie zeznań czytamy"
"(...)dyżurny podał m.in. informację przez telefon kolejowy, to miało miejsce o godz. 6:45, że będzie przejeżdżał pociąg nr 1329, ale nie podał konkretnej godziny przyjazdu ww. pociągu. Po tej informacji on nie zamknął przejazdu od razu, bo tak się nie robiło nigdy."
Okazuje się, że dróżnik na przejeździe Moryca czekał z zamknięciem rogatki bo zwykle zamykał ją po tym jak zwyczajowo dyżurni z przejazdu przy Roosevelta informowali go, że u nich pociąg już przejechał. Zdaniem przedstawicieli PKP przejazd powinien być zamknięty po uzyskaniu pierwszej informacji.
O tym, że tuż po wypadku był przekonany o winie sąsiedniego posterunku, wynika z analizy rozmowy z dróżniczką z kolejnego przejazdu jaką prowadził 8 minut po wypadku:
- Kur... Bujny mi pośpiecha nie podały!
- O Jezus kochany!
- Jak tu się teraz tłumaczyć? No nie wiem...
- Ale jaja...
-Też zabici czy jak... nie wiem, ja nie wiem. Ja jestem w porządku...
Z całym raportem komisji śledczy już się zapoznali. Ale będzie to dokument pomocniczy w śledztwie nie decydujący. Śledztwo w tej sprawie może potrwać nawet do połowy tego roku. Dłużej tylko w momencie gdy śledczy uznają że w związku ze zdarzeniem winne są inne osoby i im zostaną postawione zarzuty.
foto źródło Raport Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych